wtorek, 25 listopada 2014

Are you stupid ?

Głupi, głupia, głupio... Co to tak naprawdę znaczy? Przeważnie mówimy tak o kimś, o czymś, co wydaje nam sie niedorzeczne, co nie odpowiada naszemu widzeniu swiata... A gdyby tak powrócić do takiego pierwotnego znaczenia głupoty, mieliście już do czynienia z kimś naprawdę głupim, w sensie nie koniecznie obraźliwym, zaznaczajacym jedynie, że jego możliwości intelektualne są naprawdę ograniczone......Otóż ja doświadczam tej przyjemności codziennie, szofer mojego szefa, człowiek dobry i poczciwy, ale tak prosty, ze czasem można zwariować !

To na przykład taki człowiek, który regularnie w mojej obecności pierdzi i beka... Tak! Dobrze czytacie, stoi sobie w sekretariacie, a tu nagle pryt, prut, prrrr...... ale bez żenady, powie mi "ups pardon" i zakończy kolejnym prutem ! Znany jest z tego pierdzenia w całej firmie, nie będę sie rozwodzila nad doznaniami zapachowymi, nie w tym rzecz, chodzi o to by zobrazowac wam prostotę tej postaci. 
Postanowiłam wam o nim trochę opowiedzieć, bo nasz piątkowy dialog powalił mnie z nóg, a było to tak: 

Pan M. wziął kartę płatnicza firmy i pojechał odebrać pewne zamowienie dla szefa. Pech chciał, że był to mały butik i sprzedawca nie miał terminala. M. Zmuszony wiec był wypłacić pieniądze z bankomatu. Do zapłacenia miał 130€. Ale niestety bankomat wydawał tylko kwoty podzielne przez 20. M. wyciągnął wiec sprytnie 140€. Niestety pan z butiku nie miał w ogóle drobnych, wiec M. zapłacił 120€ z firmowych i dał od siebie 10€. Wraca zadowolony do biura. 

Ja do niego ok, a gdzie jest 10€? 
A on na to: no ja dałem 10! 
Ja: ok, ale jeszcze 10 brakuje
M: (zaczyna wykrzykiwać)! Ja wylozylem, do niczego nie będę tu dokładał !
Ja: M. Ja ci nie każe do niczego dokładać, ja mam fakturę na 130€ i wyciąg z bankomatu na 140€
M: tak, ale ja dałem ze swojego portfela te 10
Ja: ok dałeś 10, ale wziąłeś 20
M. No tak bo ja dałem polowe, to polowe trzeba mi zwrócić, jak idę do sklepu i płace 10€ i daje banknot 20€ to tez mi 10 zwracają
(Ręce mi opadają)
Ja: ok zostawmy cała sytuacje na boku, załóżmy ze miałeś tylko 120€ i dołożyłes 10€, czy chciałbyś ode mnie 20€ zwrotu?
M., wkurzony: to ja będę teraz stratny, wyjdę na zero!,,
(O rany!)
Ja: nikt nie chce cię oskubać z kasy, księgowy będzie szukał tych 10€
M:gostek w sklepie nie miał drobnych wiec wylozylem, dlaczego mam wam jeszcze oddawać, jak już wyłozyłem!!!
Ja:bo wylozyles 10, a wziąłeś 20
M: ale ja zapłaciłem polowe!
......
Próbowałam jeszcze na inne sposoby, narysowalam mu schemat płatności, podzieliłam sumę na liczbę banknotów 20€, które wyjął z bankomatu.... Za nic na swiecie nie mogl pojąć dlaczego ja chce od niego jeszcze 10€, skoro on już tyle zapłacił i że on nie ma zamiaru do niczego dokładać!
Na drugi dzień wkurzony przyniósł mi 10€ i powiedział, że to ostatni raz jak coś płaci i że od tej pory chce tylko czeki! Jest w pełni przekonany, ze go oskubalismy z księgowym na 10€! 
Ja rozumiem, że matematyka nie jest przyjaciółka wszystkich z nas, ale są pewne podstawy.

To tyle na dziś, do M. Na pewno jeszcze wrócę, znajdziecie go rownież w poprzednich postach, bo razem ze swą małżonką tworzą bardzo nietypowe połączenie ! Tym czasem zostawiam was z rozwiązaniem tej zawiklej matematycznej enigmy! :-))




wtorek, 3 czerwca 2014

Walka dobra ze złem



Poludniowy temperament to sprytna sprawa, mozna nim wytlumaczyc wiele zachowan, mozna pod jego przebraniem troche pokrzyczec...Moja czystej rasy francuzka z Algierii, kolezanka buirowa S. takim temperamentem wybucha bardzo czesto, przewaznie jak sie ja o cos prosi, kaze jej zrobic, od razu wzrasta o kilka centymetrow i gulgocze na cale biuro, ze przeciez ona tu nie od tego jest, to nie nalezy do jej obowiazkow itp. Tak sobie krzyczy i gulgocze, a ja siedze obok i sie zastanawiam „co do cholery jasnej nalezy do twoich obowiazkow poza ustawianiem innych?”
Pisze o tym, bo bylam ostatnio swiadkiem takiej sytuacji:
Nowa babka z pierwszego pietra padla (C.), jak wszyscy nowi, ofiara S. Ona kocha nowych rekrutow, ona sie lubuje w udowodnianiu im jak bardzo sa do niczego i niekompetentni.
Taka sytuacja
Szef prosi S. zeby przygotowala pewien przelew bankowy. Oczywiscie zadanie to wykracza poza zakres jej obowiazkow, dzwoni wiec do C. Zlecic jej to, o co ja poproszono. Po dwoch minutach dzwoni do C. Pytajac czy juz gotowe, C. Mowi ze chwila, spokojnie, w ciagu 7 minut S. zadzwonila do niej milion razy poganiajac i pytajac czy zrobione (jakby nie dzwonila C. Miala by napewno wiecej czasu na zajecie sie sprawa!) w koncu wydarla sie do sluchawki
- skoro nie jest pani w stanie tego wykonac, ja to zrobie!
(!!??? Siedze slucham, oczywiscie, gdyby S. nie przyszla na swiat Ziemia przestala by sie krecic! Zawsze sie dziwie jak komus, kto nic nie robi, udaje sie przekonac wszystkich wkolo, ze cala robota za wszystkich spoczywa na jej glowie.
Wracajac do sytuacji
C. tez ma temperamet, nie da sobie w kasze dmuchac, postawila sie i odpowiedziala na zarzut, S. nieznosi nieposluszenstwa i buntu, to jedyna sytuacja, ktora podnosi jej tylek z krzesla, nie ma wiekszej przyjemnosci niz wstac i stanac twarza w twarz z wrogiem. S. rzuca wiec wsciekle sluchawka i wybiega (! Oczom nie wierze) na pierwsze pietro, zeby dac C. Nauczke!
Kloca sie przez kilka minut S. zbiega zdyszana, roztrzesiona, wykrzykujac jacy to ludzie sa nierozumni, zli, i jacy z nich rasisci! Jak tylko S. sie cos nie podoba, swiat staje sie rajem rasistow, to przeciez takie proste! W tym stanie wielkiego uniesienia S. biegnie do szefa krzyczac, ze jest atakowana !!! Ze mobing, że wszyscy przeciwko niej!
(zapomniala chyba kto kogo atakowal....) szef udaje, ze nie zrozumial co mowi, chyba sam nie wierzy w to, co slyszy.
S. biegnie do I. Swojej najlepsiejszej kolezanki, ktora ja popiera i rozumie, krzyczy jacy to ludzie zli, jak sie jej czepiaja.
Mija kilka godzin,
C. dzwoni do S. proszac o cos, S. daje jej do zrozumienia, ze to nie nalezy do jej obowiazkow, C. Sie wkurza i dzwoni do mnie, ja mowie ok, pomoge WHY NOT. Odkladam sluchawke a S. do mnie, ze nie powinnam jej pomagac, bo potem ona wychodzi na zla, a ja na dobra...... (nie wychodzi kolezanko, jestes zla, czas sie z tym pogodzic, albo zmienic podejscie)

czwartek, 13 marca 2014

Please leave a message

Jak przyjechałam do Francji, byłam jeszcze młoda, nieświadomą dziewczyną, Ba! nieobyta byłam, świata nie znałam, co i jak nie wiedziałam.... i tak jako młoda sudentka szukałam pracy na letnie wakacje. Założylam konto na takiej stronie internetowej "Bébé Nounou" gdzie niańki szukaja dzieci, a dzieci nianiek. Jak mi jakies ogłoszenie się spodobało, to wysyłałam maila lub dzwoniłam. I tak jedna oferta wygladała ciekawie, pani mama poprosiła mnie o kontakt więc dzwonię...
nikt nie odbiera, włącza się sekretarka "bla bla bla..." kto tego słucha w ogóle! odkładam!
nie oddzwania....
na drugi dzień  znów dzwonię, znów sekretarka, nic, cisza i tak kilka dni,

nie wiedziałam o co chodzi, próbowałam aż w końcu pani mama odebrała,  a ja że dzień dobry, że starałam się kilka razy dodzwonić, ale pani nie odbierała, no i że chciałabym wiedzieć co i jak..

na to pani mama: tak, wiem że dzwoniłaś, widziałam, ale nie zostawiłaś wiadomości! jak można nie zostawić wiadomości na sekretarce ! tak czy siak nic by z naszej współpracy nie wyszło, przecież nie zatrudniłabym kogoś, kto nie umie się nagrać na sekretarce telefonicznej i zostawić wiadomości!"

myślę że miałam taką samą minę, jak wy teraz, buzia szeroko otwarta, telefon w zamarłej dłoni, usłyszane przed chwilą słowa dudniły mi w głowie..gdzieś pomiędzy absurdem a szokiem, takie What the Fuck!

Od tamtego wydarzenia minęło ładnych kilka lat, teraz już jestem dorosła, doświadczona, teraz już wiem jak należy sie zachować i takie tam, teraz jak dzwonie do koleżanki, tak bez powodu, żeby sobie poplotkować, żeby dowiedzieć sie co słychać, to gdy nie odbierze zostawiam jej wiadomość na sekretarce, taką typu "cześć, dzwonię tak o, bo mam chwile, chciałam pogadać, zapytać jak sie czujesz.... " tratatatata bla bla bla.... taki kurna monolog z komórką ! po co to komu!jak jakis szlony samotnik z wyimaginowanym przyjacielem!

W pracy to samo, w pracy jeszcze gorzej, nagrywamy wiadomosci do potegi! 

Przybywam rano do biura, otwieram wszystko, włączam telefon, wyłączam sekretarke, a tam wiadomości, ludzie którzy mieli za duzo czasu i postanowili sobie z toba wirtualnie pogadać, czasem nie wiedząc nawet do końca, kto ich będzie słuchał! i przez 5,10 min opowiadają ci swoje życie, po to, żeby jak oddzwonisz jeszcze raz ci to powtórzyć! raju nie możesz powiedzieć "proszę do mnie oddzwonić na nr....., skoro juz musisz zostawić wiadomość! czy naprawdę ludzie myślą, że ja nie mam nic innego do roboty niz wysłuchiwać z długopisem w ręce ich wywodów na sekretarce, robić streszczenie, żeby potem oddzwonila do nich inna osoba, i żeby i tak opowiedzieli jej to samo.....

W pracy zostawienie wiadomości to prawie jak wysłanie poleconego z potwierdzeniem odbioru!

szef: Czy Pan/Pan/Firma X odpowiedzieli? 
ja/koleżnanka: nie zostawiłam wiadomość na ich sekretarce
szef: aha to dobrze

ale jeśli chcecie się zabawić i poddać go wątpieniu można odpowiedzieć tak:

szef: zadzwoń do pana/pani x
ja: nie odbiera....
szef: ZOSTAWILAS WIADOMOSC!!???
ja:....tak tak na komórce i w biurze... (i w domu i w letniej rezydencji, i w hotelu w którym bywa w wakacje zimowe .......!!!)
 

Tak więc, moi drodzy, pamiętajcie, nic nie zdziałacie we Francji, nic nie udowodnicie, jeśli abonament czasowo nie odbiera, a wy bezczelnie odłożycie automatycznej sekretarce słuchawkę! Bah! nie tyle nie zdziałacie, co ujdziecie za dziwnych, szalonych, nieprofesjonalnych, itp itd

a wierzcie mi to nielada sztuka takie nagrywanie sie, bo co tu powiedzieć? jakich użyć słów? to jak gra w teatrze, trzeba się przygotować? trzeba przemyśleć każde słowo, zdanie, formułkę.... normalnie z kartką w ręce i czytać!! w życiu prywatnym to jeszcze ale w pracy! kilentom! nieznajomym!!
Oj trzeba mi było potrenować, za to Francuzi mają to we krwi, przechadzaję sie w te i spowrotem, spokojnym krokiem, z wielkim luzem, słowa i zdania same im sie układają, czasem tak długo gadają do tego telefonu, że już głupiejesz! nie wiadomo czy ktoś tam odpowiada po drugiej stornie, czy tylko sekretarka słucha i nagrywa! bo jak tu reagować jak slyszysz np:

- hahahha no i tak właśnie dzwonię do ciebie, bo sobie pomyślałam że zapytam czy cie to interesuje, bo wiesz ta kolacja jest już niedlugo, ale nie wiem właśnie czy byś mogla ze mna pójść, chociaż pamietałam że zawsze chciałaś sprobować tej restauracji, wiesz ogladalam menu i maja miec.....mija kolejne 5 min....pan/pani nawija dalej: i wiesz jak ona też tam będzie, a po tym co się ostatnio stało to wolałam cie zapytać czy by ci to odpowiadało, no tak mama przyjeżdża i bedzie z nami do poniedziałku....i tak po 25 minutach słyszysz jak dana osoba kończy wywód: no słuchaj, więc widzę że cie nie ma nie odbierasz, więc chciałam ci tylko to powiedzieć, właśnie po to dzwonilam, oddzwon wiec do mnie JAK ODSLUCHASZ TA WIADOMOSC (Matko! to trzeba tego najpierw sluchac!?) oddzwon na 06 01 02 03 04 05 powtarzam 06 01 02 03 04 05, 0   6    0    1   0  2   0   3   0   4   0   5.... Helena Kowalska z domu Nowak po ojcu Schmidt ..... (to nic ze znamy sie od 15 lat) 

eh! spociły mi się palce od samego pisania !!!

Zabawy z sekretarkami telefonicznymi jest hohohoho, bo nie tylko nagrywanie sie jest ważne, ważne jest też co słyszysz jak się sekretarka włącza, jakie powitanie, czy dana osoba mówi sama:

dzien dobry dodzwoniłeś/łaś się do Alicji, nie moge chwilowo odebrac (naprawde?) ale zostaw mi wiadomosc i swoj numer telefonu a na pewno szybko oddzwonie!
MASAKRA

do tego to samo zdanie w trzech innych jezykach.... (po 15 minutach mozesz w koncu wiadomość nagrać!)

są też specjalne gotowe muzyczki, cytaty z filmów, znane dialogi, aktualne hity radiowe spersonalizowane specjalnie dla ciebie, żeby osoba, która do ciebie dzwoni sobie pomyslala wow, ale super sekretarka!

to jeszcze nic! sa specjalne numery, dzieki ktorym mozesz sie nagrać na czyjas sekretarke, bez dzwonienia, czyli telefon danej osoby nawet nie drgnie, nie zadzwoni tylko nagle pach: wiadomść! tak jakby jej przez chwile uciekl zasieg o! jaki pech!
Nie masz ochoty z kimś gadać, boisz sie danej rozmowy, cyk numer na 0800 albo 3532 albo inny taki i po prostu sie nagrywasz.

Sa też numery, za pomocą których możesz usłyszeć powitanie na sekretarce numeru, który do ciebie dzwonil, ktorego nie znasz albo nie jestes pewien.

eh voila voila :) please leave a message !



wtorek, 14 stycznia 2014

Simple like Bonjour!

Jak już pisałam, Francuzi są ofiarami własnych przyzwyczajeń, stworzonych przez nich reguł i sposobu życia ... Najwiecej przykładów można znaleźć w prostocie codziennego życia, o jedzeniu już pisałam, dziś chciałam napisać o powitaniu, wczoraj mnie oswiecieło ! Czasem tak mam, że siedzę sobie w biurze , wszystko dzieje się, wydawałoby się normalnie, aż nagle zdaje sobie sprawę, że ta sytuacja, ta rozmowa jest conajmniej dziwna i MUSZĘ wam o niej opowiedzieć!

Jak wiadomo, dzień zaczynamy od kawy i ... od "dzień dobry". Dzień dobry jest niezbędne! W naszym dzień dobry kryje się wiele tajemnic! To jak, kiedy i czy w ogóle je powiemy, może niebezpiecznie zdradzić cechy naszego charakteru, może zaważyć na naszej opinii, uwazajcie na wasze "dzień dobry", okazuje się, że to niebezpieczne słowo!

W moim biurze od 8:30 do 13:00 (a czasem nawet i do 19) panuje łapanka na dzień dobry. Kto mi powiedział a kto nie! Czy z uśmiechem czy bez! Czy było ca va czy tylko mrukniecie... Każdego dnia, zanim się do kogoś odezwiesz musisz upewnić się, że powiedziałeś mu już dzień dobry, to takie słowo joker, otwiera wszystkie rozmowy. A wyglada to tak:

8:30 otwieram, wchodzę, bonjour, Bonjour, do tych co byli tu przede mną, bonjour bonjour do tych co stopniowo przybywają, ok stop, ok 10 czas zacząć dzień, czasem zdarza się przecież, że się z kimś minę, że akurat przeoczę jego przybycie do biura, ok nic wielkiego, żyjemy dalej, wpadamy w wir obowiązków ..... Tak by się przynajmniej wydawało... To nie takie proste, jeśli o 11:00 musisz np komuś przekazać jakąś wiadomość albo o coś poprosić i idziesz do danej pani/pana, powinno wyglądać to tak: 

- O Pani F...... (Przerwa, chwila wahania, zastanowienia, myślącą mina.....) dzień dobry! Mówiłam ci już dzień dobry prawda ? Czy nie? Jej już nie pamiętam hohoho! Nieważne haha niech będzie jeszcze raz: Bonjour!

- F. cała w skowronkach i z zaskakującą precyzją odpowiada: ah oczywiście tak, tak, minęliśmy się przecież na korytarzu, na poziomie biura Pana O. ok 10:05, wtedy mi powiedziałaś dzień dobry, szlas przecież po dokumenty do I. Jeszcze mi opowiadalas o wczorajszej kolacji.....

I gdybym nie powiedziała : ah tak! No faktycznie! Kontynuowała by dalej... Dzięki tej "zagrywce" mogę przejść do rzeczy, banalnej lub bardzo ważnej, mogę zapytać po prostu czy zamawia obiad na wynos, czy potrzebuje nowych długopisów, albo załatwić bardziej służbowe sprawy.... Obojętnie z jaką intencją przyszłam bez dzień dobry byłoby cieżko! 

Najlepiej samemu pamietać o tym pytaniu o dzień dobry, żeby ta druga osoba nie zapytała pierwsza, wtedy jesteśmy na szczycie towarzyskiej piramidy! 

Inna sytuacja, 

F. wchodzi do sekretariatu, ja akurat rozmawiam przez telefon, załatwia wiec sprawę z koleżanką  i wychodzi. Wraca po kilku minutach przynieść jakieś dokumenty, od wejścia wzrok wlepiony we mnie, zajetą moimi sprawami : dzień dobry Alicja! Prawie wykrzykuje zanim powie coś innego, jeszcze się dziś nie widziałyśmy ! Ca va! 

bonjour ! Ca va, ca va ! Odpowiadam grzecznie i z uśmiechem, choć ręce opadają ! Przecież się widziałyśmy! 10 min temu, ale jesteśmy w pracy jest 11:45 i każdy wpadł już w wir swoich zajęć i naprawdę nawet nie zauważę czy się ktoś ze mną przywitał czy nie.

Ja nie zauważę, ale moja najdroższa koleżanka S. razem z I. Tylko czekają żeby cię przyłapać na braku "bonjour" 

Np taka sytuacja, ja przyszłam na 8:30 (miałam czas się ze wszystkimi przywitać!) koleżanka dobija na 10. Przychodzi "gruby Charles" bo jesteśmy w trakcie pracy nad jedną sprawą, wraca z informacjami, których nam brakowało, wchodzi do sekretariatu i kontynuujemy rozmowę, tymczasem koleżanka przerywa to, co właśnie robi, siada wygodnie na swoim krześle, podnosi się lekko (jej krótkie nóżki prawie bujają się nad podłogą), opiera się wygodnie i wlepia wzrok w grubego Charlesa, i czeka, czeka, .... uważnie obserwuje naszą rozmowę i gdy tylko znajdzie się odpowiedni moment wymownie wypowiada "BONJOUR CHARLES" ! Czytaj:!kretynie niewychowany, nie zauważyłeś, że już jestem, że przyszłam właśnie 45 minut temu, nie kojarzysz, że w środy na 10 przychodzę. Wlatujesz tu bez dzień dobry, jakbyś miał jakieś ważniejsze sprawy do załatwienia, jakbym była nikim, jakbym się tu w ogóle nie liczyła!!!......

Jeśli przydarzy ci się taka sytuacja, jak grubemu Charlesowi to masz pecha, jeśli S. lub I. cię przylapią, że nie powiedziałeś im dzień dobry to masz dzień, tydzień, miesiąc, ..... Ba! Czasem i nawet życie całe stracone! Wszyscy się dowiedzą, że nie powiedziałeś dzień dobry, będziesz się musiał słono tłumaczyć i wierz mi nie wystarczy, że już się pogubileś w tych 148 osobach, które dziś mijałeś, komu było bonjour, a komu nie! To wielkie faux pas! Cieżko będzie ci się podnieść!

Czasem mam wrażenie, że ludzie tutaj mają jakaś dodatkowa przegródkę w mózgu z tabelką, na której odznaczają codzienne dzień dobry i jak gdzieś brakuje to włącza się alarm!

Zdarza się nawet że pani z pierwszego piętra zejdzie do nas po południu, np ok 16:30 i o coś zapyta, a koleżanka zanim jej odpowie patrzy na nią tym swoim durnym przemądrzałym wzrokiem zakompleksionej luzerki, z ogromną satysfakcją i sztucznym uśmiechem  mówi : "Bonjour M.!"
Na co M., lekko zbita z tropu, ale doskonale znająca reguły tej gry, szybko się poprawia i odpowiada ha tak tak BONJOUR S.! Wybucha sztucznym śmiechem, klepie ją po ramieniu, Przecież się jeszcze dzisiaj nie widziałyśmy! I dopiero potem może kontynuować swoją "misję". 

Jak widzicie sprawa jest poważna, S i I mają ustalone kompletne charakterystyki przeróżnych osób, tych, którzy są częścią naszego biura, jak ich tych, z którymi współpracujemy. Jednym z głównych punktów klasyfikacji jest oczywiście mówienie "bonjour"! Są ci co "NIGDY NIE MÓWIĄ BONJOUR!!!" I oni mają przechlapane! Są niewychowani, traktują ludzi z góry, nie szanują S i I itp itd.... Są skreśleni na zawsze! Można o nich mowić w nieskończoność, obgadywać, narzekać, oskarżać, S i I (zacznę może nazywać je psiapsiółki) robią to z taka zaciętą satysfakcją, w zasadzie można powiedzieć, że sprawia im to przyjemność! Dziką przyjemność ze znalezienia jakiejś wady w drugiej osobie ! S to uwielbia, ona spędza dni i noce na oczernianiu innych, ale o tym wam jeszcze opowiem, w każdym razie brak dzień dobry to zdecydowanie jej ulubiona gra.

Pewnie słyszeliście jeszcze, jak to Francuzi uwielbiają się obcałowywać na dzień dobry,takie bisous bisous, bonjour, bonjour, ale na szczęście u mnie w biurze ten fenomen nie istnieje i dzięki Bogu, bo chyba bym miała poranne wymioty gdybym codzień musiała buzi buzi z S.! Poza tym panuje tu taka hipokryzja i wzajemna nienawiść, że przypuszczam że nikt nie ma na to specjalnie ochoty, łatwiej bawić się w kto mi nie powiedział dzień dobry ;)