czwartek, 7 listopada 2013

Phone call

No to mały epilog jeszcze do ostatniego posta o koleżance S

Zjawia sie wczoraj na 11 w biurze (to nic, że zaczyna o 10) jakgdyby nigdy nic, jak zawsze z mina najnieszczesliwszego człowieka świata, z brązowymi cieniami pod oczami, wzdycha, chycha, kaszle, zaciąga nosem, stęka .... 

Zdejmuje kurtkę, odkłada torebkę i zaczyna robić przemeblowanie na swoim biurku. Przestawia telefon, drukarkę, wszystko zmienia swoje miejsce bo, jak się dowiaduję, telefon był po złej stronie i przez to dostała "kontuzji szyi"!!! I musi wszystko poprzestawiac, a przede wszystkim telefon na drugie ucho bo na tym dostaje kontuzji szyjnej.........

(Uczcijmy to rozumowanie chwią ciszy!)

Oczywiście pól ranka o tym opowiadała że tak tak, że ona właśnie tak myślała, że w zasadzie już od dłuższego czasu była pewna, że to wina tego telefonu, że ona tak nie może bla bla bla 

Ja siedzę, patrzę na nią, na to całe zamieszanie i tak sobie myślę jak ktoś może dostać "kontuzji szyjnej " od telefonu, odbierając maksymalnie 3/5 połączeń w ciągu dnia, które rzadko przekraczają minutę! Na dodatek ona odbiera ten telefon w ostateczności, jak już musi, bo nie ma nikogo innego do odebrania. Generalnie wyglada to tak:

Siedzimy, ona i ja, nagle dzwoni, drrrrn drrrrn, ona siedzi nieruchomo, patrzy w ekran swojego komputera, obserwując kątem oka sytuacje po mojej stronie biurka: zamierzam odebrać czy nie? Jej ręka sie podnosi, po woli, kieruje w stronę słuchawki, ale wzrokiem caly czas kontroluje moje zachowanie..... Ah! No za późno, juz odebrałam (odebralam zanim zaczęło dzwonić w całym biurze!) ! Może następnym razem jej się uda ! 

A poza tym jak ja boli szyja to co za różnica lewe czy prawe ucho, MERDE! Trzymaj sie prosto nie naginaj, nie przytrzymuj słuchawki uchem ! 

Ale najlepsze jest to, że reszta ekipy się przejęła i jak ktoś wchodzi do sekretariatu to pyta ją jak tam szyja? Czy juz lepiej? 

Czy tylko ja widze absurd w całej tej histori szyjno-telefonicznej?!

wtorek, 5 listopada 2013

Fachyon ouicque

Historia dnia, musze wam ja opowiedziec bo nie wytrzymam.

Zeby was wprowadzic w temat zaczne od krotkiej charakterystyki pani S z ktora mam nieszczescie dzielic biuro i obowiazki 8 godzin dziennie:

S jest czystej krwi francuzka z Algierii, jest to osoba z typowa "grande gueule", o ktorej wam wczoraj pisalam, wyglada to tak, ze jak cos idzie nie po jej mysli, to unosi sie, przybywa jej nagle dobre 10cm (czyli ma juz 1,55m) trzepocze rekoma niczym zdenerwowane ptactwo (zawsze wyobrazam sobie jakby miala takie wielkie skrzydla i nie machala nimi, ale nie mogla sie wzniesc) zaczyna gulgotac jak indor, po francusku z bardzo arabskim akcentem i generalnie robi sie niewesolo.  Jednak, jak sie okazuje, takie zachowanie nie jest niczym groznym, wrecz normalnym, nie ma sie co przejmowac, bo jak sama S to  tlumaczy: takie objawy niezadowolenia to typowa cecha  "poludniowego temperamentu".... rzeczywiscie, Wlosi, Hiszpanie i inni poludniowcy czesto wpadaja w tego typu furie!

S jest wiecznie chora, zmeczona, nieumalowana, niezadowolona, ale za to najmadrzejsza i najbardziej kompetentna na swiecie. W calym biurze chodza sluchy ze "S wszystko wie i ma dobra pamiec"... Generalnie powinnam napisac, ze mam szczescie pracowac z najlepsza asystenka swiata! mimo iz siedzi tu juz jakies 10 lat, to zdazyla pracowac we wszystkich mozliwych spolkach, zna system kazdej wiekszej firmy francuskiej, niestety, jak sie dowiadujemy, wszyscy naokolo sa rasistami i niekompetentnymi dupkami. S spedza swoje dni na nic nie robieniu i delegowaniu wszelkich zadan innym, bo "to do nie nalezy do zakresu jej obowiazkow", "tym zajmuje sie ktos inny", "to zrobi jutro"...

Jak juz wspomnialam S wszystko wie, jak z kims rozmawia to zawsze milion razy powtarza "tak tak wiem wiem", "tak tak pamietam", "tak tak bylo juz cos takiego" "tak tak, tak to jest", ....i milion innych tego typu zdan zapychaczy, zeby pokazac ze jest w temacie! ja juz nie moge tego sluchac i caly czas nie rozumiem jak ludzie sie na to nabieraja, ale moze po prostu to kolejny dowod na to jakimi hipokrytami sa Francuzi i jak bardzo sztuczne sa ich miedzyludzkie relacje.... Jak bym miala wam zobrazowac wszechwiedze S, posluzylabym sie takim oto (fikcyjnym) przykladem:

ja: ide do lazienki
S: tak tak, wlasnie tak sobie myslalam, ze ta Alicja juz dlugo siku nie byla, wlasnie tak sobie myslalam ze chyba powinnas juz isc, tak mi sie dobrze zdawalo. Tak tak, tak to jest, siku trzeba chodzic czesto, trzeba duzo pic, to oczyszcza nerki. Tak mi sie wlasnie przypomnialo ze kiedys chodzilas czesciej ?? tak tak idz idz,ale widzisz wlasnie mialam ci mowic, mialam ci mowic ze cos dlugo siku nie bylas, ja wiem, ja poznaje od razu jak ktos chce isc siku
.....


S musi sobie zawsze dodac waznosci, musi byc zawsze w centrum wszelkiego problemu, musi wszystko wiedziec, jak nie ma focha, ze sie przed nia "UKRYWA" niektore sprawy i ze "ONA NIE JEST NA BIEZACO". Jak juz sie zdarzy, ze ktos ja "przylapie", ze czegos nie wiedziala, cos ja ominelo jej super power odpowiedz to "ah no tak! nie dziwi mnie to w ten dzien mnie nie bylo"! tak tak tylko nieobecnosc moze sprawic, ze cos umknie jej uwadze! przeciez ona nie zapomina, jak to sie tu mowi ma sloniowa pamiec! w jednej chwili potrafi ci odpowiedziec, ze 17 marca 1997 roku jej w pracy nie bylo!

S nie znosi jesli ktos sie zwraca bezposrednio do mnie, ah nienawidzi, od razu jest "IGNOROWANA", jest "POWIETRZEM", "LUDZIE SA NIE WYCHOWANI"...bla bla bla sytuacja powinna wygladac tak: mowisz do S ona podaje dalej do mnie....

pieta Achillesowa S jest jezyk angielski i nowoczesna technologia (internet, smartfony i inne takie), jest ona zadeklarowana przeciwniczka facebooka!

Jesli trzeba napisac maila po angielsku, albo przetlumaczyc cos z ang. na fr., albo zadzwonic do obcojezycznego kraju, zawsze mnie o to prosi, po czym przez pol dnia sie tlumaczy, ze ona to juz milion razy robila, ze przeciez po jej szescio-miesiecznym stazu w Londynie jej angielski jest dobry, ze ona wie itp tylko nie ma teraz czasu..... jedyny raz w ciagu ostatnich 7 lat, kiedy slyszalam ja mowiaca po angielsku, to kiedy nazwala ksiazke pt "Who is Who" - "łozło" ""....jedyny raz kiedy napisala jednozdaniowego maila po ang. i dala mi do poprawki nie zrozumialam z niego absolutnie nic (niestety nie mam go nigdzie aby wam przytoczyc)

i tak oto po woli zblizamy sie do hitu dnia,

S toczyla ze swoja najlepsiejsza kolezanka z biura (jej idolka) I ozywione rozmowy na temat znanych osobistosci, I zaczela jej opowiadac o jakiejs znanej osobie, ktorej niestety nazwiska nie doslyszalam :( i mowi ze byla na Fashion Week cos tam cos tam... S sie zainteresowala, przybiegly do jej komputera i S zaczela wpisywac w google:  ktos tam Fa....zaciela sie na to I ja poparla w wyborze i mowi:  tak tak,  F A S H I O N, tak tak "I"! plus week, jak week...... w tym momencie musialam bardzo sie powstrzymac, zeby nie spasc z krzesla i nie parsknac smiechem, ludzie jak sie pisze fashion week po francusku? fachyone ouicque???? zaczelam w glowie glosno przeklinac O Kµµµµwa O K****wa !! nie wierze, ja pier****

bedac w szoku, slysze dalsza czesc rozmowy:
I wychwala dana osobe, ze ma duza wiedze, ze jest inteligentna, ze cos tam, generalnie pochwaly, S chyba niestety nie bardzo byla w temacie, ale przeciez sie nie przyzna, wiec mowi "tak tak, yhmm , mmm no ja jej akurat jeszcze doglebinie nie przestudiowalam, jej jeszcze tak dokladnie nie przestudiowalam, wiesz to jest jedna z tych osob, ktorych jeszcze tak dobrze nie przestudiowalam...

ZAMKNIJ SIE MILCZ!!! blagam, nie mow juz nic wiecej!! co to znaczy? wracasz do domu i alfabetycznie "studiujesz" zycie people?!^

jak w ogole taki dialog moze miec miejsce? wyobrazcie sobie:


 - widzialam ostatnio film z Bradem Pittem, wiesz fajny jest, kojarzysz
- aha, nie nie, no tak troche kojarze, ale jeszcze go doglebnie nie przestudiowalam

ja za to doglebnie przestudiowalam Pania S i wierzcie mi anegdot mam cala kieszen

eh codziennie jakas niespodzianka, praca tutaj to tragikomedia, czasem sie smieje, czasem placze, a czasem po prostu nie dowierzam!!!

poniedziałek, 4 listopada 2013

EGO SMUTKI

Pierwsza rzecz... cecha...., jaką należy sobie przyswoić przebywając we Francji to EGOizm! Ja i moje potrzeby, każdy radzi sobie sam, nikt ci tu nie pomoże, nie nagnie swojego planningu, żeby ci ulżyć, nikt nie poszuka dla ciebie rozwiązania, a już na pewno nie będzie myśleć o tobie i twoim zdaniu robiąc własne plany. Tu kazdy zyje incognito, nikt nie patrzy nikomu na rece, na zycie. Nikt sie nie przejmuje oczami osob trzecich, kazdy ma swoje zycie i reszta jest niewazna.

Jeśli zwierzasz się Francuzowi/Francuzce ze swojego problemu, w odpowiedzi usłyszysz:

- "effectivement c'est pas drole" - "a no faktycznie, to niefajne." Kropka.
- "ah oui effectivement, il faut trouver une solution" - "No faktycznie trzeba znaleść jakieś rozwiązanie". kropka
- "ah bon?oh lalalalalallalala !" wykrzyknik
- "C'est pas vrai!" jako "niemożliwe" wykrzyknik
- "comment c'est possible!?" "Jak to możliwe" wykrzyknik, znak zapytania

czy kropka, czy wykrzyknik, czy znak zapytania, zdanie i rozmowa kończą się tu i teraz. Nikt tematu nie rozwinie, nikt nie zaproponuje wyjścia, pomocy, nikt nawet nie ma ochoty, ani zamiaru słuchać twoich wywodów i doradzać ci, które wyjście jest najlepsze. Więc jeśli zapodasz jakiś problem, w nadziei na otuchę i wsparcie to zapanuje niezręczna cisza. Francuzi lubią się żalić i narzekać, ale tylko po to, żeby pokazać jacy są nieszczęślliwi! nigdy po to żeby znaleźć wyjście ze swojej sytuacji, często oczywiscie ich problemy sa nadmuchane i nieprawdziwe, gdyż jest to z natury bardzo rozpieszczony naród i brak dostawy nutelii w sklepie spożywczym na rogu może spowodować głęboka depresje! 

Oj tak, jest to naród egzystujacy na wszelkiego rodzaju środkach antydepresyjnych i innych poprawiaczach humoru ! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak łatwo dostać tutaj te super tabletki. 

Jedna pani w mojej pracy jest w wielkiej depresji, tabletki antydepresyjne to jej poranna kawa! Jak tylko ich nie weźmie to siedzi w biurze z mina wszystkich nieszczęść swiata, nie odzywa sie, wzbudza niepokój, ale jak tylko zażyje pigułkę fruwa pod sufitem, śmieje sie i tryska energia ..... Zastanawiamy sie z F i M co moze ja tak dolinowac: pracuje 3 i pol dnia w tygodniu (poniedziałki i piątki po południu wolne), zarabia bardzo dobrze, ma mieszkanie w jednej z najlepszych dzielnic Paryża, ma kilka małych mieszkań, które wynajmuje, ma dom na Korsyce, ma trójkę dzieci, które maja dobra prace i sa zdrowe i żadnych wiekszych problemów rodzinnych, zdrowotnych czy jakichkolwiek..... Jednak narzekać trzeba po francusku sie to ładnie nazywa "râler". "Ralujemy" i bijemy sie o swoje, bez sentymentow, bez usmiechu na twarzy !

Ciężko jest być egoistą, jeśli się nim nie jest z natury, ciężko być egoistą we Francji, nawet jeśli jest się nim chociaż trochę gdziekolwiek indziej. Tutaj liczę się ja i czubek mojego nosa, nie ma tłumaczeń, nie ma powodów, rozważań, analizy, chęci pomocy. Francuzi mają tak zwaną "grande gueule" czyli "wielka gębę", nie boją się krzyczeć wyzwać, domagać swoich praw... Krzyczą i zwracają uwagę znajomym, nieznajomym, kolegom z pracy, szefostwu, rodzinie... wszystkim, jeśli tylko jest na co zwrócić uwage i najlepsze jest w tym to, że ten "krzyk" po nich spływa! nie zostaje po nim nic, żadnego cienia wahania, strachu, wstydu, mieszanych uczuć, nic, są nietykalni i czasem im tego zazdroszczę, zwłaszcza jak sama znajduję się w sytuacji, kiedy powinnam ubiegać się o swoje, walczyć i krzyczeć, ja zastanawiam się, analizuję, jestem grzeczna i miła, no ale wiadomo, kto ma miękkie serce musi mieć twardy tyłek ;)

Najbardziej lubia wyladowywac swoje emocje na kierowcach autobusow! ile razy juz bylam swiadkiem jak starsze panie i dorosle kobiety, dobrze postawione, im drozsza dzielnica, tym gorzej, nie dawaly zyc biednemu kierowcy bo musialy za dlugo czekac na przystanku, albo kierowca nie powital ich z nalezytym entuzjazmem. Raz nawet tak sie poklucili ze autobus sie zatrzymal i kierowca powiedzial, ze nie ruszy dopoki ta pani nie wysiadzie!

"Ralują" na siebie w środkach transportu, w sklepach, na ulicach w samochodach, w restauracjach, wszędzie ! Zwracają sobie uwagę, naprawiają świat, wychowują nawzajem, nawołują do dobrych manier...!!

Tak to juz jest, sa rozpieszczeni, mysla ze wszystko im sie nalezy, sa niewolnikami swoich przyzwyczajen i zachowan, i brna do celu po trupach!

wyglada to okropnie, ale czasem mysle sobie, ze troche tej "sily charakteru" moglibysmy sie od nich nauczyc.

temat jest szeroki, juz niedlugo w ramach jego kontynuacji opowiem wam o strajkach i francuskich rodzinach :)










poniedziałek, 21 października 2013

Sen to zdrowie

Na dzisiejszych zajęciach porozmawiamy o śnie francuzow ;-) jest to proces bardzo złożony, delikatny, niełatwy ...

Francuzi śpią ŹLE! Z założenia, z definicji, z natury, z mody, z dziada na pradziada ... 

Nie znam francuza, a już na pewno francuzki, która śpi dobrze! Co w tym trudnego? Otóż francuski sen to zjawisko bardzo ulotne i delikatne! Trzeba bardzo uważać, żeby go nie spłoszyć! Do tego niezbędny jest wosk do uszu i opaska na oczy, rolety, okiennice lub podwójne bardzo grube i ciemne, nieprzepuszczajace światła zasłony! I własna kołdra, kołdrą się nie dzielimy bo przecież ktoś mógłby ją przeciągać, naciągac nie tak jak nam sie podoba i pach! Snu nie ma! Tak tak z mężem to juz w ogóle sie nie dzielimy! Najlepiej jeśli mąż ma swój pokój i swoje łóżko w przeciwnym konńu mieszkania.

Oczywiście nie będę tu wspominać o rzeczy tak oczywistej jak tabletki nasenne, herbatki na spokojną noc i inne tego typu mieszanki ! To przecież każdy wie i rozumie! To jak poranna kawa !

Generalnie na pytanie : tu as bien dormi? (Czy dobrze spałaś/łaś?) wręcz nie wypada odpowiedzieć z uśmiechem : tak bardzo dobrze ! Uwielbiam spać! 
To tak, jak z "ça va", zawsze musi być "ça va" w odpowiedzi, więc jak ktoś pyta czy dobrze spałaś/łeś, lepiej zmarszcz czoło, zrób grymas, powiedz że coś ostatnimi czasy... Że jakoś tak tej nocy....Znajdź jakikolwiek dobry powód by pożalić się na swój sen !

Kilka scenek z życia wziętych :

 1. Francuzi są uzależnieni od kawy, ale po 16 już nikt jej nie pije bo przecież jak potem zasnąć! Ewentualnie bezkofeinowa od święta ! Herbata musi byc bez teiny bo inaczej też pobudza ... 
Pan V. trzesącymi się dłońmi połyka jedną espresso za drugą, nalicza ich conajmniej 10 na dobę, po takiej dawce kofeiny da sie zrozumieć że ma problemy ze snem, ale ma na to radę: silne środki nasenne ! Prosze zdrowy tryb życia pełen pozytywnego snu!

2. Pewna pani została zaproszona na wspaniały weekend w pięknej villi na Korsyce, wieczorem wykwintna kolacja, sałatka z homarów, dobre wino, na deser lody w przeróżnych smakach.... Na drugi dzień przy śniadaniu grzecznie pytam: "vous avez bien dormi ?" (Dobrze Pani spała ?)
W odpowiedzi otrzymuje oczywiście dziwny grymas twarzy, kilka niedokończonych zdań na temat ciężkiej nocy, że coś nie mogła spać, tra la la la , ale już wie dlaczego! To przez tę kulkę kawowych lodów, co wczoraj wieczorem zjadła na deser !....

3. Żadnych hałasaów!
Kto miał możliwość mieszkać z Francuzami, lub dla nich pracować w ich przepięknych apartamentach, villach, zamkach ... , ten wie, że poranny stan toalet wygrywa wszelkie konkursy z dworcem głównym każdego polskiego miasta! Ale nie dziwcie sie! Przecież czasem w nocy, czy nad ranem za potrzebą trzeba iśc, ale po co od razu spuszczać wodę i budzić całą rodzinę! Narażać ich na bezsenną noc, niewyspanie i zmęczenie! Można to przecież zrobić rano .... Jak sie nie zapomni....

4. Ile razy starając sie wtopić w "krajobraz" kładłam się spać ze szczelnie zamkniętymi okiennicami! Ciemna głęboka noc! Ani grama światła! Fantastycznie ? Budziłam sie wiele razy, dziwnie wyspana, gdzieś w podświadomości dziwiąc się "jaka ta noc długaaa!" Okazywało sie potem, że spałam do 11h, 12h, 14h po południu, że w jakaś hibernację zaczęłam popadać, mój organizm zwariował, nie wiedział już kiedy jest noc, a kiedy dzień !  To już chyba nie jest zdrowy sen .... 

Jak widzicie sprawa jest skomplikowana, noe wystarczy przecież sie położyć,  zgasić światełko, przykryć sie kołderką i zasnąć. Co mnie bardzo dziwi to mimo całej tej altyreri, mimo zamykanych uszu, zasłoniętych oczu, "zamurowanych" okien... Śpiący Francuz/Francuzka wszystko słyszy i widzi! Mimo iż śpi w zbroi, zle spał bo słyszał lecącą w kanalizacji wodę, lub naciskana klamke u drzwi! 

A skoro sen to zdrowie, a Francuzi narzekają na jego wielki brak, nic dziwnego, że są potem najbardziej schorowanym narodem, jakiego znam! Ale do tego jeszcze wrócę ;-) 

Póki co, miłych snów ! :-) 

piątek, 11 października 2013

Zawieszenie, zapowietrzenie

Z Francuzami bardzo ciężko się rozmawia. Tak jak maja określony schemat żywnościowy, tak maja określony tok rozmowy, w którą ciężko sie "wbić", zwłaszcza jak się nie jest Francuzem! Nie wiem czy to tylko mój problem, ale nie potrafię z nimi komunikować, ponieważ ich tematy są zawsze "francuskie" rzadko kiedy zna się temat, na który rozmawiają. Rzadko kiedy rozumie sie ich żarty, jeśli tu nie dorastałes i nie masz tych samych doświadczeń, cieżko ci będzie się z nimi zrozumieć, bo ono myślą, mówią i żyją tylko po francusku.

Na początku jest ok, są pytania typu a skąd jesteś, a gdzie się nauczyłam francuskiego, ile masz lat, gdzie mieszkasz, jakie miejsca Francji znasz,itp itd 

Drugi etap to pytania o "Polskę" oto kilka takich, które zadano mi i mojej siostrze :

- czy w Polsce pisze sie cyrylicą?
- jaki jest język urzędowy w Polsce ? Angielski ?
- czy w Polsce jest ruch drogowy, czyli korki samochodowe i te sprawy ?
 ( nie prosze pani u bas ci bogatsi poruszają sie konno i bryczkami reszta pieszo, samochody to luksus, nie ma "trafiku")

- czy wiem jak sie włącza suszarke do włosów?
- czy w Polsce jest lato?
- czy w Polsce jest ciepło?
- kąpiesz się w Bałtyku ?!!!!
- jak jestes z Polski to na pewno jestes komunistka?
- jak sie miewa "lesz waleza"
 (dla niewtajemniczonych tłumacze iz chodzi o Lecha Wałęsę!) 
- z jakimi krajami graniczy Polska?
- ile jest godzin różnicy czasowej? Co macie tę samą godzinę?! Nie możliwe ! Nie nie 
- jak długo leci samot do polski? Dwie godziny ? Ah tak?! Nieee na pewno dłużej !
- jak blisko nas jest Syberia?
- a to Polska ma morze?
-  I góry? Ale takie wysokie? Na nartach można jeździć ?
- jakie sa znane polskie plaże? 
- czy wiem co to jest traktor?
.....

Jak przejdziesz ten etap to juz masz małą ochotę kontynuować ....

Ale jest coś jeszcze, co doprowadza mnie do szału : zawieszenie i zapowietrzenie, bo jak tu rozmawiać z kimś kto na wszystko, co mu powiesz robi "yyyuh!!" "Ohhhh" "yyyyyyyh" takie gardlowe, takie kwiczenie, takie "iiiii" jakbyście naprawę tracili oddech ! Wszystko ich dziwi, szokuje wręcz! przestaje więc mówić, bo zaczynam się bać, że mi tu zaraz pani z niedotlenienia padnie na ziemię !

Za to zawieszenie polega na natrętnym nie kończeniu zdań, wypowiedzi, odpowoedzi.... 
I tak np:
Idą za mną dwie Francuzki i słyszę taką rozmowę:

- i wiesz jak to jest...
- tak tak...
- wiec mowię mu ze..
- nieeee?!
- no bo rozumieszszsz...
- tak tak....
- i jak tuuuu.....
- no Nieee Nieee
- bo tak toooo ....
- tak tak ....
- i potem wiesz...
- no wiem wiem nie nie nie można przecież ż....
- no wlasnie, przeciezzz...
- i ona wiesz ....
- tez?!....
- no ze, rozumiesz ...
- Oh lalal nieeeee....
- tak!  A potemmmm... Wiesz
- yyyyyyyh...

.... Mogłabym tak w nieskończoność kurna! Zastanawiam sie czy one same nadal wiedzą o czym mówią!!! I każda kończy "zdanie" takim zaciagnięciem! Takim własnie zawieszeniem, normalnie słyszy sie te trzy kropeczki na końcu i nigdy nie ma noc dalej! Mam ochotę krzyczeć! No wypluj to w koncu!!!! Wydus z siebie!! Powiedz o co ci chodzi !!! 

Pani S. W moim biurze ma to samo, zawsze słyszę

- tak tak i potemmmmm....
- no wlasnie i jeszcze trzebbbaa....
- tak tak żebyyyy....
- nie pamietam juzzzzz chybaaaa..
- no no a potemmmm..... No wlasnie! Dokładnieeee....

Dodam że są to pełne odpowiedzi na dany problem, lub pytanie, po tych trzech kropeczkach, po tym "zawieszeniu" jest koniec tematu, przecież wszystko jasne! Rozumiemy sie bez słów! 

Tak wiec wiecie nie.... No wlasnie .... Przeciezzz ..... Wiec do następnego ! Yyyyyyyyyh! 

wtorek, 24 września 2013

Frenglish

Francuzi, jak powszechnie wiadomo, nie umieją jezyków obcych, a jak trochę umieją to tak je zniekształcają, że już lepiej niech się w ogóle w nich nie wypowiadają! oczywiście nawiążę tu głównie do angielskiego, bo to przecież podstawa w dzisiejszych czasach.

Po pierwsze, jak Francuz/ka mówi po angielsku, trzeba się mocno skupć i bardzo chcieć zrozumieć, bo mimo iż zna słówka, a może i nawet gramatykę, to mówi po francuskim angielsku. Mamy więc nieme "H", francuskie dyftongi i dźwięki, wszystko to może prowadzić to wielu nieporozumień, nie tylko ze strony odbiorcy, często sami mówiący (piszący) wpadają w swoje sidła i nie wiedzą już o jakie słowo im chodziło. 
Kilka przykładów z życia wziętych, na wlasne uszy słyszanych:

francuz mówi (czytajcie na glos tak jak napisane) : i is wiz iz mozer .....
tłumaczenie: He is with his mother

francuz mówi: i iz angri .....
tłumaczenie: generalnie chodzi o to że jest głodny, ale nigdy nie wiadomo! ?

francuz mowi: łuzłu
tlumaczenie: who is who

francuz pisze:  he is hill
francuz rozumie: he is ill

francuz mówi: api
tłumaczenie: happy

francuz mówi: aj ops
tłumaczenie: high hopes

francuz mówi: ed end szulders
tłumaczenie: head and shoulders

francuz mówi: i can ir you
tłumaczenie: i can hear you no bo przecież nie ear you!

Oj nie dam rady opisać wam jak więdną mi uszy gdy słucham radia! Ojajajaja plasebo, dido (D.i.d.o.), dżemsblunt i piosenka "aj" (High) , albo znana wszystkim piosenka "łizor wizałt ju", wiadomości sportowe: manczester junajtid.... Itp itd 

Można by wymieniać! 

Po drugie, żeby być cool mieszają angielskie słowa w francuskich zdaniach, albo przekształcają francuskie słowa, żeby miały angielskie brzmienie i tak słyszymy:

- c'est la life ("c'est la vie" odeszło do lamusa)
- tu as la belle life 
- pas de "susaj" (pisze fonetycznie bo nawet nie wiem czy to ma jakąś pisownię, chodzi o to że "nie ma problemu", francuskie "soucis (problemy)" zostało "zangielszczone" końcówką "aj") wierzcie mi to okropne dla ucha ! No o oczywiście najwiecej zwrotów tych używają ci, co najmniej z angielskim mają do czynienia! 

Temat rzeka, wierzcie mi jeszcze sie nie skończył, w jednym z przyszłych wpisów opowiem wam o tłumaczeniach, to dopiero jest materiał! muszę tylko trochę nad tym popracować i zebrać do kupy materiały ;)

Tym czasem Orewouaj! Siju!


wtorek, 17 września 2013

Back to Work

Poniedzialek 9 ty wrzesnia, 

La rentrée w pełni! powracali już do szkół,do biur,do mieszkań, zapomnieli o wakacjach, ale są jeszcze tacy, co powoli wracają! Moja najdroższa S. wracała dopiero 9tego, ah 5 tygodni wakacji miała! Pan M. tak samo, cały miesiąc się byczył, dla nich "rentrée" trwa zaledwie tydzień!

Oczekiwałam więc, że po tak długich słonecznych wakacjach, wrócą z odrobiną energi i zarysem uśmiechu na ustach.

Poniedziałek 8h31

Wbiegam do biura, M siedzi, mina jakaś nieciekawa, siedzi i rozmawia ze swoją małżonką przez telefon:

- na pewno nie zmieniałaś hasła do FB
- ....
- dlaczego nie mogę się połączyć
-...
czyta jej co jest na strone na pisane...

Tak zaczynają się moje poranki w pracy. w głębi duszy wznoszę oczy do nieba i głośno wzdycham, Pan M. i jego ukochana to prawdziwa zakochana para ! (ile razy słyszymy w biurze jak ją nawyza "moje serce", "mój skarbie", "moja droga"....) nawet konto na FB mają razem, nie jak każdy normalny człowiek, osobno, nie: zbigniew@facebook i zdzisia@facebook, tylko onaion@facebook! tak sobie myślę, że już bardziej fanpage mogli założyć, chętnie bym zalajkowała, bo być na bierząco z ich perypetiami to musi być nie lada zabawa. Trochę to patetyczne, ale skoro tak bardzo się kochają! W takiej sytuacji rozumiecie już skąd biorą się problemy z hasłem dostępu ;)

rzucam się w wir pracy, z niecierpliwością oczekując powrotu mojej najlepsiejszej koleżanki! zaczyna o 10h00..

10h15 jeszcze jej nie ma, ale się nie martwię, bo 15 min spóźnienia to u niej żadne spóźnienie.
10h25 mogłaby zadzwonić, powiedzieć co się dzieje,
10h30 może postanowiła przedłużyć wakacje
10h45 JEST! CAŁA i ZDORWA! nic jej się nie stało! przyszła !

halooo , halllloo ktoś zauważył, że przyszła z 45 minutowym opóźnieniem? NIE! wszyccy sie pewnie ciesza, ze w ogole przyszla

Zjawiła się.

Zielono-żółto-fioletowa na twarzy, ze zbrązowiałymi zębami z workami pod oczami do szyi. Zjawiła się z wielkim westchnieniem typu "życie jest ciężkie" z problemami całego świata na swoich barkach,

Wakacje? Jakaś masakra przecież wakacje z dziećmi to żaden wypoczynek !

Wróciła, flegmatycznym ruchem położyła torebkę pod biurkiem, poprawiła unoszący się na brzuchu nieco zaciasny sweter, poszła do I. (do tej pory nie powiedziała mi dlaczego tak późno przyszła, ani nie przeprosila) staram się zażartować:

- <bigsmile> ha powroty po wakacjach są ciężkie <;)> <bigsmile> mówię
S. Na to: - eh ...coś tam, coś tam, że pociag, że coś tam ( za nic nie jestem w stanie powtórzyć  co mi odpowiedziała)

11h30 wstała i poszła w kierunku biura I.i ślad po niej zaginął

12h30 wróciła, powiedziała że sorry bo coś tam (znowu nie zrozumiałam, chyba muszę podszlifować mój francuski)

12h40 wyszła wcześniej na przerwę obiadową, bo "miała coś jeszcze do załatwienia"

14h20 wróciła z 20minutowym opóźnieniem z przerwy bo "coś jej się przedłużyło

14h30 poszła zrobić sobie poobiedną kawę

15h00 zainteresowała się tym, co się działo podczas jej nieobecności

15h30 po moim sprawozdaniu odebrała kilka czekających od rana maili, po czym odebrała kilka osobistych telefonów, zamykając się w biurze obok


Wtorek 
od 10 do 12 siedziała i dużo klikała w klawiaturę, jak się później okazało, jakieś osobiste sprawy zalatwiała

o 12h30 wyszła na obiad pol godziny wczesniej  "bo miała coś do załatwienia" (business woman normalnie)
wróciła jak zwykle ok 14h15 (zamiast o 14)

16h20 stwierdziła, że to może ona już pójdzie bo "coś tam" (znowu nie wiem co)

16h40 już jej nie było......

dla ułatwienia dodam, że powinna pracowac od 8h30 do 17h30...

w środę znwou się spóźniła 30 minut i za dużo jej nie widziałam, poprosiła mnie tylko czy bym taki list dla mojego szefa mogla przetłumaczyc z angielskiego, nie to że ona nie umie czy coś, bo jak zaznaczyla "wiele razy już mu je tłumaczyła ale..." nie wiem dlaczego więc tego nie zrobiła teraz, skoro taka wprawiona, ... wziełam przetłumaczyłam

w czwartek nie przyszła
zadzwoniła,że .....uwaga !!
"Źle spała, jest bardzo zmęczona, syn sie w nocy budził, nie wyspała się...." (Bez komentarza ...)

w piątek przyszła zrobiła wokół siebie zamieszanie, zagrała przed szefem zaaferowaną sekretarkę przez 30 minut, następnie chciała odpowiedzieć na wszystkie zaproszenia jakie dostał, ale do 15h00 zabrakło jej czasu, trzeba było przecież wyjść wcześniej z pracy, żeby zacząć weekend

w piątek pan M. mial koleja "stłuczke", którą określa groźnie mianem wypadku:

stał na czerwonym świetle i samochód za nim wcześniej ruszył i go pukął w tylni zderzak, dodam że M był akurat w dużym terenowym samochodzie ...

Przychodzę w poniedziałek rano do pracy, dowiaduję się, że M jest zwolniony przez następne dwa tygodnie, a może nawet dłużej, że nie może ruszać głową, że ma "coś" z szyją, że nosi taki kołnierz, że musi zrobić prześwietlenia, że może będzie musiał mieć jakieś spotkania z fizjoterapeutą....

ręce opadają, sama juz nie wiem czy  pracuję w cyrku, czy w szkole aktorskiej.





wtorek, 3 września 2013

LA rentrée

No to sie zaczęło! LA rentrée ! czyli wiekli powrót! do szkoly, do pracy, do codziennej bieganiny, do obowiazków!.... wielki powrót rodaków z wakacji, masowo wyjechali, masowo wracaja.  La rentrée przez duże  "LA", dotyczy ono wszystkich, małych i dużych. Ktoś coś mówił o Nowym Roku i 1szym stycznia? okłamali was, New Year (Nouvel An) zaczyna się 1ego września, wraz z dzwonkiem szkolnym. Wszędzie o tym trabią: newslettery w waszej skrzynce mailowej, kolorowe czasopisma, sklepowe wystawy (od spożywczego, przez ubrania, po meble i narzędzia) wszyscy chcą wam ułatwić, umilić, pomoc przygotować La rentrée. Bo to nie takie hop siup, na to trzeba się przygotować, psychicznie i fizycznie. Nawet spożywcze sklepy promocje na Nutelle zrobiły (bo to, wbrew wszelkim utartym schematom, narodowy przysmak francuzów). Gdzie się nie obejrzeć, wszystko jest na rentrée, jak bez stresu, jak sie ubrać, jak wymalować, jak szopingować, jak i co jeść, jak umeblować salon, jakie postanowienia, jak zmienić sie ulepszyć, zrealizować marzenia, jak gładko i przyjemnie przejść od urlopu do "powrotu"..... 

głowa pęka! Nagłówki i witryny krzyczą! zwariować można, to jakiś psychodeliczny labirynt, powróćcie już i basta! Nie, nie, The Come Back musi być pełną pompą, wszyscy muszą wiedzieć, że wracamy! Wracamy odmienieni, lepsi, piękniejsi, bardziej doświadczeni, mądrzejsi, z listą marzeń do zrealizowania, życie nam się zmieni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! ah niech żyje LA rentrée, nowe wspaniałżycie, świat staje się lepszy......

Kręci wam się juz w głowie? czujecie się jak na karuzeli?Omamieni? Jak naćpani? mętlik, Obrazy i hasła skaczą wam przed oczami,  hormony szczęścia i ekscytacja nowym życiem przyspieszają bicie serca......wszystko pięknie, ładnie, nie powiem, można dać się ponieść temu szaleństwu, temu optymizmowi, można nabrać motywacji do wprowadzenia kilku zaleglych zmian w swoim życiu, niech więc będzie: vive LA RENTREE!

i gdy tak maszerowałam do pracy, żwawym, wesołym krokiem, głowa pełna szczęśliwych planów na nowy rok, bach! rozbiłam się o witrynę pewnej apteki: wiecie kto jeszcze świętuje we Francji LA RENTREE? WSZY!! tak te okropne, swędzące, nieczyste bestie, gnieżdżące się w brudnych włosach! fuj! czy ktoś w ogóle jeszcze ma wszy? czy w Polsce dzieci biegną do szkoły i krzyczą: "hej zgadnij co przywiozłem z wakacji! Wszy!" ???
Czy rozmowa dwóch mam na rozpoczęciu roku to:

- o dzień dobry Pani! wakacje się udały? nam bardzo, córka ma wszy, ale ten nowy produkt w aptekach jest naprawdę dobry
- o dzień dobry! tak tak udały się. Ah tak? muszę spróbopwać, moja cała czwórka ma wszy, mnie chyba też dopadły.....

wiem, chwila ciszy, na przetrawienie, tutaj wszy to temat otwarty, temat codzienny, to temat nie PROBLEM! w szkole są wszy non stop, wiszą kartki na drzwiach "UWAGA PANUJA WSZY", a dzieci i rodzice przechodzą obok, jakby to zawiadomienie o baliku czy wywiadówce było: "o znowu wszy są w szkole" trzeba "produkt wieczorem na glowe nałożyć"

!!!!

Ludzie błagam, zostawcie "produkty", zacznijcie od hignieny! 

Apteki prześcigają się w swoich La rentrée wystawach, ale wygrała jedna, apteka z 11tej dzielnicy Paryża, motyw szkolny, temat na tablicy: "to jest rentrée, zwalczcie wszy", odmiana czasownika mieć, dzieci pisza w zeszycie:

Ja mam wszy
ty masz wszy
on ma wszy
my mamy wszy
wy macie wszy
oni maja wszy.....

na właśnie oczy to widziałam!!
kończe bo już mnie wszystko drapie i swędzi !

Miłego "Powrotu" wszystkim :)



środa, 28 sierpnia 2013

Boss ale niestety nie Hugo ;)


Po francusku szef to "patron"! tak, tak, coś w tym jest: to ten, który nad nami czuwa (żebyśmy za dużo błędów nie popełniali), nas pilnuje (żebyśmy żadnych głupstw nie robili), nas ochrania (przed nudą i lenistwem w biurze), ten, który nam przewodzi i dowodzi (żebyśmy wiedzieli co i jak), i nagradza (przelewem pod koniec miesiąca...)

- patron nigdy się nie myli
- patron zawsze wie lepiej
- zawsze ma lepszy pomysł

Mój patron to postać bardzo ciekawa, charyzmatyczna... Ale przede wszystkim to duży, bardzo rozpieszczony chłopiec, jak większość jego kolegów patronów, musi mieć wszystko najlepsze i wszystko musi być natychmiast, nawet drukarka musi wydrukować zanim ją o to poprosisz i mail musi dojść, zanim zdążysz go napisać.

Musisz siedzieć w jego głowie, wiedzieć co chce, o czym myśli, musisz wyprzedzać fakty, mieć gotową odpowiedz na pytanie, którego nie zadał, trzeba się nauczyć z nim przebywać, trzeba wiedzieć jak z nim postepować, trzeba być silnym i pewnym siebie, bo jak tylko wyczuje w tobie nutkę słabości i wahania, już  się nie pozbierasz. Musisz zrobić zanim cię o coś poprosi....

Oto przykładowe zadania, jakie dane mi było wykonać, dodam ze sama nie wiem jak, ale poradzilam sobie z ich realizacja :) taka ze mnie wspaniala asystentka! hahah :)  takie zagadki-rebusiki hahahha, ale się ubawiłam, normalnie praca tutaj to jak granie w milionerach, tylko jakoś nigdy do tego miliona się nie dociera, a pytania co jedne to lepsze:

Pytanie pierwsze:

Patron: jak się nawyza ten Pan, co jego nazwisko ma chyba trzy sylaby, i co też lubi muzea i sztuke, i lubi Arts Décoratifs.....???

Ja: eeee......?
(w mojej głowie: taaaa jego książka adresowo-kontaktowa ma tysiace pozycji, on sam jak widać dobrze wszystkich nie kojarzy, no ale ja! ja to wiem, ja mam twardy dysk zamiast mózgu i w mig podam nazwisko i numer telefonu)

Patron: no często go widuję podczas różnych obiadów i kolacji...

Ja: eeeee....
(w mojej głowie: on jada obiady i kolacje codziennie, 7 dni w tygodniu,więcej  jest zapraszany niż zaprasza, nie zawsze mam wgląd do listy gości, czasem są to przyjęcia na kilkadziesiąt osób i niestety nie mam przyjemności na nich bywać)

Pytanie drugie:

Patron: Alicja! wydaje mi się, że zrobiłem rezerwację w jakimś hotelu w Szwajcarii, tylko nie pamiętam w jakim, możesz to sprawdzić?

Ja: ekhm ....tak oczywiście, na kiedy? w jakim mieście

Patron: nie wiem, robiłem to na ipadzie i nie ma

Ja: ... ???
(w mojej głowie: jaja se ze mnie robi!)

Patron: chyba coś z golfem w nazwie było, sprawdz moje wyciągi bankowe, czy jakaś suma nie została przelana...

Ja: a wpisywał Pan dane swojej karty, jak Pan rezerwował? która karta? które konto?.....

Patron: nie pamiętam, tu na ipadzie robiłem i nie wiem co się stało


......

Pytanie trzecie:

Patron zostawil S. wiadomość: niech Alicja się dowie, dlaczego nie mam internetu w mojej posiadłości na wsi?

Ja: ????? aha, w którym domu? w jakiej sieci? to on ma inernet na wsi? Jakiś numer klienta, numer telefonu by się przydał

Patron: nie działa od dwóch dni nie działa zadzwoń zapytaj dlaczego ....po czym wsiadl do samolotu i odlecial na drugi koniec Francji, nie martwcie sie, nie tylko wszystkiego sie dowiedzialam, uruchomilam internet na nowo, ale jeszcze zapisalam go do klubu klientow VIP, tak bedzie latwiej nastepnym razem ;)

Poza konkretnymi pytaniami "patron" ma tez swoje filozofie oraz zawiechy, te najbardziej popularne to:

Filozofia 1:

Patron: dlaczego tego nie zrobilas ?

Ja: bo myślałam ...

Patron: nie masz myśleć !

Filozofia 2: 

Patron: dlaczego tego nie zrobilas ?

Ja: eeee

Patron: trzeba myśleć!

Zawiechy: 

Patron: zadzwoń do Pana......, do Pana........
Pana....
Pana.....
- Patrzy w okno - ......do Pana

Ja: stoję i czekam ponad 3000 kontaktów w outlooku, a on i tak na pewno mysli o kims, kogo mie mamy w bazie danych!

Ta sama zawiecha występuje z Panią

I ma jeszcze jedna interesujaca ceche: biegniesz do niego, przygotowana, lekcje odrobione na 5! wiesz wszystko, wszystko przewidzialas, masz wiecej informacji niz trzeaba.....a  on zawsze zada ci pytanie, na ktore nie masz akurat odpowiedzi ! normalnie zabilabym go za to! im bardziej sie przygotujesz i zglebisz problem, tym prostsze i banalne pytanie cie znokautuje!

C'est la vie!! Pedze troche popracowac, a juz niedlugo opowiem wam o "rentrée" :)

środa, 14 sierpnia 2013

Sierpniowo

W sierpniu Paryz jest pusty! Wszyscy są na wakacjach, odnotowuje się masowe wyjazdy, autostrady na południe zakorkowane, słoneczne wille i pałace zaczynają ożywać, plaże zaludnione, wszyscy są na Korsyce, na Lazurowym, w Biarritz, w Saint Jean de Luz, na ile de Ré..., lub innym szykownym miejscu, w ktorym trzeba być, trzeba się pokazać ...... 

a w Paryżu zostają turyści, ci, którzy za pózno poprosili o urlop i musieli zostać, oraz ci, którzy tak jak ja, dobrze zrozumieli, że to w Paryżu najlepszy czas na wypoczynek, na spokojną codzienność.... 

Sklepy zamknięte, piekarz na rogu ulicy zamknięty, ten dwie ulice dalej też, a żeby w Paryżu musieć iść dalej niż na róg ulicy po bagietkę czy kawałek mięsa to nie do pomyślenia! wszystko musi być pod ręką! nawet szkoły dla dzieci są prawie na każdej ulicy;)

tak więc w sierpniu trzeba się nieźle nagimnastykowaćżeby znaleźć chleb! trzeba się dobrze zorganizowaćżeby mieć co jeść ;) Rzeźnik zamknięty, fryzjer zamknięty, bank zamknięty,apteka zamknięta...itd itp! generalnie od 1ego do 26-28ego sierpnia trzeba się wdać w jakiś rodzaj hibernacji, medytacji czy wegetacjiżeby przeżyć, jeśli już trzeba nam było zostać w mieście, albo szybko spakować walizki i uciekać! gonić koleżanki i kolegów, znajomych i rodzinę i krzyczeć o pomoc!

nie wiem skąd ten pęd do wspólnych wakacji, wszyscy rodacy razem! jeszcze trochę to jakiś nakaz od prezydenta będzie na obowiązkowy sierpniowy wypoczynek, zamykamy wszystko, otwieramy walizki i wyjeżdżamy z Paryża!

Już któryś rok z rzędu zastanawiam się dlaczego moje biuro nie jest zamknięte w sierpniu? Co z tego, że ja przyjdęże siedzęże się nudzęże  czasem jakaś zbłąkana na pustych ulicach dusza zadzwoni, skoro i tak nic nie załatwię bo inni "są zamknięci", albo na wakacjach, a zastępca nie wie o co chodzi, skoro i tak nikomu nie pomogę, bo jestem sama i przekierować rozmowy nie ma do kogo....eh, tak więc nic nie załatwicie w Paryżu w sierpniu, nikt nawet nic od ciebie nie będzie chciał, bo z założenia jesteś na urlopie, bo przecież "to sierpień"! U mnie w biurze zostały 3 osoby: ja i dwie biurowe koleżanki, cisza spókoj, siedzę sobie i piszę bloga heheheh

Od trzech lat mam taki plan, że celowo zostaję w sierpniu w pracy, bo to przedłużone wakacje! albo biorę urlop wcześniej, albo później, a w sierpniu wypoczywam, nikogo nie ma, szef na wakacjach, nikt nic nie chce, nikt nie marudzi, M. na wakacjach, S. na wakacjach... spokój psychiczny, nikt mnie nie śledzi, nie kontroluje, raj na ziemi! całe piętro moje!

Zorganizowalam się więc: mam książki do przeczytania, mam zestaw do manicure, mam głośniczki do słuchania radia lub oglądania seriali mmmmm wypoczynek :) 

Na dodatek ulice są puste, hałaśliwych skuterów prawie już nie słychać, autobusy przejeżdżają swoją trasę w 15 minut, no i siedzenia wolne, nie śmierdzi, ludzie się nie pchają, nie trącają, w metrze również jakoś lepiej, też  mniej śmierdzi, mniej ludzi, nikt ci nie siada na kolanach, ani nie uderza łokciami i nie depta po stopach, nie ma wyścigu szczurów o miejsce, które ma się zaraz zwolnić ..... 

niech oni wszyscy zostaną na tych wakacjach! ja mogę po bagietkę biec nawet cztery ulice dalej, tylko niech oni nie wracają, nie włączają 8ego biegu, nie przywozą spowrotem pośpiechu, stresu, narzekań, bo powiedzmy sobie szczerze, kto z wakacji wraca zrelaksowany i w dobrym humorze? na pewno nie Francuzi! po pierwsze urlop się właśnie skończył, więc już jest powód do narzekania, po drugie podczas ich nieobecności w pracy zrobiły się takie zaległości, że w sumie lepiej było nie wyjeżdżać! na dodatek wakacje spędzili ze swoją rodziną, z dziećmi, może nawet (O ZGROZO!) bez niańki, a  jak z niańką to co, te dzieci i tak tam były 24h, biegały, krzyczały, wariowały! a było ich przeciez minimum troje, czworo, plus kuzyni !... 

ale co się będę przejmować na zapas, delektujmy się wakacyjnym letnim Paryżem

niech żyje sierpień!

a tak wygladają butiki, sklepy i przerożne agencje, ulice roją sie od poprzyklejanych do drzwi karteczek, informujacych o letniej przerwie w pracy: