czwartek, 18 lipca 2013

szok kulturowy


Francuzi sa jak roboty, zaprogramowani, nie potrafia wyjsc poza swoje przyzwyczajenia, patrzac na nich ma sie czesto wrazenie, ze naprawde przylecialo sie z innej planety, do przyzwyczajen naleza nie tylko strajki i kategorcznie nieprzekraczalne 35 godzin tygodniowej pracy, z czego 17,5 godziny spedza sie na kawie i papierosie, 15 godzin na rozmowach telefonicznych i narzekaniu na nadmiar obowiazkow i brak czasu na ich wykonanie…….

Pewne rytualy objawiaja sie notorycznie w prostocie zycia codziennego:

Przede wszystkim: POSILKI! To one nakrecaja rytm calego dnia! Wokol nich kreci sie zycie: sniadanie, obiad, podiweczorek, kolacja!

Kazdy o wyznaczonej, nieprzekraczalnej godzinie. Najlepiej widac to obserwujac francuskie restauracje: rano od 7/8:00 mozna juz sie napic kawy i zjesc croissanta, ale jak za dlugo spicie i zjawicie sie ok 10-11, nikt wam sie nie postara o sniadanie, bo oni juz sie beda szykowac do obiadu, w niektorych bistro i restauracjach od 11h30 juz wam nie pozwola usiasc jesli nie zamawiacie jedzenia, bo wszystkie stoliki sa zarezerwowane dla tych co beda jesc obiad.

Pora obiadowa konczy sie ok 14h30/15. I wtedy wrecz przeciwnie, nie dostaniecie juz nic do jedzenia, bo kuchnia juz posprzatana, po 15h mozna juz tylko sie napic. Glodni musza poczekac tak do 19/19h30 az kuchnia znowu zostanie otwarta! Sa tez takie restauracje co otwieraja wylacznie na czas posilkow, bo kto je w nie wyznaczonych do tego godzinach! Kto? Niekulturalni  i nieokrzesani turysci i cucodziemcy! I te restauracje, ktore to zrozumialy i postanowily na niekontrolowanym glodzie tych dziwnych istot zarobic, z duma wywieszaja na drzwiach plakietki z napisem „kuchnia wydaje caly dzien!”

Jesli juz o jedzeniu mowa to takie anegdotki „ z zycia wziete”:

Przede wszystkim KAWA: kawa rano, na pobudke i  po obiedzie na trawienie, koniecznie PO posilku i w formie pigulki, nie ma mowy o mojej ukochanej caffé latte! Nie dostaniecie latte we francuskiej café! A jak juz odwazycie sie poprosic to przyniosa wam tzw café crème, czyli zwykla filizanke kawy z mlekiem. A ja np uwielbiam duzy kubek kawy z mlekiem, ktora mozna wypic o kazdej porze dnia (i nocy) hmmmmm kazdy ma swoje upodobania, ale moje dziwne „picie kawy” wywolalo niezle zamieszanie w biurze, pan V. Nie wierzyl wlasnym oczom, ze kawe mozna pic w czyms wiekszym niz filizanka do espresso i na dodatek z mlekiem, myslal ze przygotowalam sobie jakas zupe instant !.... a gdy juz mu powiedzialam ze to KAWA Z MLEKIEM, ze zdziwieniem zapytal tylko jak moje serce znosi taka ilosc kofeiny ....taaaa wariatka ze mnie phi! Przeciez z Polski przyjechalam zero savoir vivre, na mojej wsi nie wiedza co to „kultura picia kawy”, spimy przeciez na slomie, w drewnianych domach, poruszami sie ryczkami konnymi i pola uprawiamy sila wlasnych miesni! Co bede z siebie snobke robic, siorbac 3ml kawy mocnej jak cholera, przez pol godziny i zajadac kosteczka czarnej czekolady na oslode zycia! Nie, to mi nie smakuje, to mi nie pasuje i tyle! Opowiem wam za to jak wyglada rytulal delektowania sie mala czarna w wydaniu pana V: 10 razy dziennie (ostatnio policzyl ze wypija dziennie 10 espresso! A mi sie pyta czy moje serce wytrzymuje zupe latte!) wiec 10 razy dziennie biegnie do malej biurowej kuchni, z oknem na podziemmny garaz, z drzwiami kolo WC, nerwowym gestem rozrywa karton z kapsulkami, drzaca dlonia przygotowuje filizaneczke, napelnia ja na jakies 2cm, miesza i wypija na dwa razy nad kuchennym zlewem, po czym szybkim krokiem powraca do swojego biurka....oto prawdziwa kawowa klasa!

Kawa to tez przede wszystkim "pobudzacz", nigdy tego nie zrozumialam, bo ja po kubku czarnej kawy nadal zdolna jestem zasnac, ale wiem, ze sa tacy, ktorym to pomaga/lub przeszkadza. We Francji ludnosc ma WIELKIE klopoty ze snem, francuzi spia z zatkanymi uszami i zawiazanymi oczami i zamknietymi na cztery sposty okiennicami! zaden promien swiatla, zaden dzwiek nie moze naruszyc ich delikatnego snu! jak raz zasnelam w takim zamknietym okiennicami pokoju to spalam do 15 bo myslalam ze noc jest ciagle i przypuszczam, ze gdybym nie spojrzala na zegarek przespalabym duzo wiecej. Tak wiec totalna ciemnosc, totalna cisza i wieczne niewyspanie to senne historie francuzow. Mam jenda fajna anegdote a propos kawy i jej wartosci pobudzajacych. Otoz, przebywalam z jedna rodzina na poludniu Francji podczas letnich wakacji. Zaprosili na kilka dni znajomych, zrobili uroczysta kolacje. Pan domu zaserwowal na deser lody! pyszne! kawowe, kokosowe, malinowe, waniliowe...klasyk. Na drugi dzien rano witam z usmiechem jedna z pan, pytam czy ca va i czy dobrze spala. slysze ze sle spala, ale to mnie nie dziwi bo nie znam Francuzki co dobrze sypia, jednak gdy mowi mi, ze nie mogla spac przez te dwie lyzeczki lodow kawowych, ktore zjadla wczoraj wieczorem, musze sie bardzo kontrolowac, zeby nie zrobic i nie powiedziec czegos glupiego......i tu zakoncze te opowiesc ;)

Pain  au chocolat i inne slodkosci:

Francuzi nie podjadaja, ok to sie chwali, ale w ich wydaniu to juz przesada. Np taki pain au
chocolat czy rogalik dozwolony jest wylacznie na sniadanie, i Bron Boze codziennie! OD SWIETA! Wyobrazcie wiec sobie zdziwione spojrzenia moich biurowych kolezanek, kiedy pewnego dnia przybylysmy z M. na przerwe obiadowa z dwoma pain au chocolat! No co taka nas naszla ochota! Wydawaloby sie ze spadlysmy z innej planety, 13h00 to godzina sandwicza, salatki, lub jakiegos dania cieplego! Znowu niecywilizowana Polka nie wie jak sie zachowac! A ja wam powiem tylko jedno: jem jak jestem glodna, a nie jak godzina tego nakazuje i jem to, na co mam ochote, a nie to, co lubia inni, a na dodatek nie zagladam innym do talerza, my marsjanie tak mamy!

Kinder czekoladki i inne stwory:

Dzieci maja przywilej „podwieczorkowania” o 16h0/16h30 jak wychodza ze szkoly nianki i inne opiekunki czekaja na nie z bagietka i dwoma kostkami czeklady! Te bardziej rozpieszczone dostaja po ciasteczku, albo jakims batoniku, ale to baaardzo rzadkie. Takie rarytasy sa za drogie!
Dzieciom nie kupuje sie slodyczy! Uwaga uwaga, znacie Kinder schoco bons ? takie male czekoladowe cukiereczki? Kto z was nie pokusil sie juz nie raz i nie wciagnal calej paczki tych pysznosci? Otoz mialam taka paczke w biurze, tak zeby sobie podjadac i poczestowac kolegow i kolezanki, przyszla I. wziela jednego i zachwycila sie jakie to pyszne.... mowie no pewka przeciez to Kinder, a ona na to ze pierwszy raz w zyciu to je! ..... I. jest po czterdziestce i ma dwojke dzieci w wieku szkolnym i nigdy nie jadla kinderek! ? zjadla, stwierdzila ze pyszne, po czym zaczela swoj wywod, ze ona dzieciom zadnych kinder bueno i innych takich  nie kupuje, bo to za drogo, bo inne dzieci sa zazdrosne, bo nie wiadomo co ....eh smutne dziecinstwo bez kinderek, smutna czterdziestka bez kinderek......

tyle na dzisiaj, zmykam naszla mnie ochota na czekolade !!! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz